sobota, 17 października 2015

Kiedy już się do czegoś przyzwyczaisz, kiedy życie nabierze smaku bezpiecznej i przyjemnej powtarzalności, kiedy po zachowaniu koni i syna umiesz odpowiedzieć, która jest godzina (z dokładnością do minuty), nagle przychodzi ten dzień.
Synu budzi się o 1 w nocy, zamiast o 7 rano, nawołuje matkę rykiem i stawia jasne wymagania: ty mi butelkę, ja Tobie ciszę (tak chyba wygląda kompromis w wykonaniu rodzicielskim).
Konie? O 5 nad ranem słyszysz rumor i stukot dochodzący ze stajni, schodzisz pół śpiąc, z nie do końca naciągniętymi dresami na piżamę, otwierasz drzwi a tu... Jura, czeka grzecznie żeby już teraz, zaraz ją wypuścić (i koniecznie pochwalić, przecież sama, tymi kopytkami, otworzyła boks!).
Tak, dziś jest ten dzień.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz